Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zwróciła ku mnie głowę konwulsyjnym ruchem.
— Uciąłem mu, mówiłem dalej, pukiel włosów: oto jest.
I podałem jej ten ostatni, ten niezniszczalny strzęp człowieka którego kochała. Ach, gdybyście uczuli jak ja palące łzy, które spadły wówczas na moje ręce, wiedzielibyście co to jest wdzięczność, doraźna wdzięczność! Uścisnęła mi ręce i zduszonym głosem, z oczyma błyszczącemi od gorączki, ze spojrzeniem w którem jej mizerne szczęście błyszczało poprzez okropne cierpienia, rzekła:
— Pan kocha! Niech pan będzie zawsze szczęśliwy! niech pan nie straci tej, która jest panu droga!
Nie dokończyła, uciekła ze swoim skarbem.
Nazajutrz, ta nocna scena, pomieszana z memi snami, wydała mi się również snem. Aby się przekonać o bolesnej rzeczywistości, trzeba było abym szukał daremnie listów pod poduszką. Byłoby bezcelowe opowiadać wydarzenia następnego dnia. Spędziłem kilka godzin z Julją, którą mi tak wychwalał mój towarzysz podróży. Najdrobniejsze słowa, gesty, postępki tej kobiety dowodziły szlachetnej duszy, delikatności uczuć, które czyniły z niej jedną z owych tak rzadkich na tej ziemi istot stworzonych dla miłości i poświęcenia. Wieczorem hrabia de Montpersan sam odwiózł mnie do Moulins. Skorośmy tam przybyli, rzekł do mnie lekko zakłopotany:
— Proszę pana, jeżeli nie będzie nadużyciem pańskiej uprzejmości i wyzyskiwaniem grzeczności nieznajomego, któremu już jesteśmy winni wdzięczność, czy byłby pan tak łaskaw oddać w Paryżu, skoro pan tam jedzie, panu de... (zapomniałem nazwiska) przy ulicy du Sentier sumy, którą mu jestem winien i której rychłego zwrotu czeka?
— Chętnie, odparłem.
I, w niewinności ducha, wziąłem rulon złota, który mi pomógł wrócić do Paryża, a który oddałem wiernie wierzycielowi pana de Montpersan.
W Paryżu dopiero, niosąc sumę pod wskazanym adresem, zrozumiałem delikatną zręczność z jaką Julja wyświadczyła mi tę usłu-