Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aby się poradzić pana (niby że pan mi się wydaje człowiek z wykształceniem i niezdolny zdradzić biednej kobiety, która nigdy nie ukrzywdziła nikogo, a którą przecie dręczą wyrzuty sumienia). Dotąd nie odważyłam się zwierzyć nikomu z tutejszych, to wszystko gaduły, złe języki... A dotychczas nie było tu jeszcze podróżnego, któryby tak długo jak pan bawił w gospodzie i któremu mogłabym opowiedzieć historję piętnastu tysięcy franków...
— Moja droga pani Lepas, odparłem wstrzymując potok jej wymowy, jeśli pani zwierzenie jest tego rodzaju, że mogłoby mnie wprowadzić w fałszywe położenie, za nic w świecie nie chciałbym...
— Niech się pan nie obawia, przerwała. Zobaczy pan.
Skwapliwość ta obudziła we mnie podejrzenie, że nie mnie jednemu dobra gospodyni zwierzyła sekret, którego miałem być jedynym depozytarjuszem: pozwoliłem jej mówić.
— Proszę pana, rzekła, kiedy Cesarz przysłał tutaj Hiszpanów, jeńców wojennych i inszych, miałam, w gospodzie, na rachunek rządu, młodego Hiszpana, zesłanego do Vendôme na słowo. Mimo tego słowa, codziennie chodził meldować się w podprefekturze. To był grand hiszpański; Bagatela! Nazywał się jakoś na os i na dia, coś niby Bagos de Feredia. Mam jego nazwisko w swoich regestrach, może pan sobie przeczytać. Śliczny był chłopiec jak na Hiszpana, bo powiadają że to są wszystko wielkie brzydale. Nie był nadto wysoki, ale kształtny; małe rączki, a wypielęgnowane, to warto było widzieć! Miał tyle szczotek do samych rąk, ile kobieta do wszystkiej tualety. Miał długie czarne włosy, oko ogniste, cera śniada trochę, ale i tak niczego. Bieliznę miał taką, jakiej jeszcze u nikogo nie widziałam, mimo że mieszkały u mnie książęta, między innymi pan generał Bertrand, oboje księstwo d‘Abrantès, pan Decazes i król hiszpański. Nie wszystko chciał jeść, ale był taki grzeczny, taki milusi, że nie można się było o to gniewać. Och! bardzo go lubiłam, chociaż się prawie nic nie odzywał i niepodobna było go rozgadać. Kiedy się do niego mówiło, nie odpowiadał: to taki ich obyczaj, niby taka ich manja, wszyscy podobno są oni