Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzo zmieniona. Ta zacna pani... (Mówię zacna, bo ten djament, co go mam, to od niej, zresztą widziałem ją tylko raz w życiu!). Zatem ta zacna pani była bardzo chora; zapewne straciła wszelką nadzieję wyzdrowienia, bo umarła nie pozwoliwszy zawołać lekarza, tak że wiele osób u nas myślało, że ona jest trochę niespełna rozumu. Skorom się tedy dowiedział, że pani de Merret potrzebuje moich usług, obudziło to we mnie żywą ciekawość. Nie ja jeden zainteresowałem się tą sprawą. Tego samego wieczora, mimo iż było późno, całe miasto wiedziało że pojechałem do Merret. Na pytania, które zadawałem w drodze, pokojówka odpowiadała dość mglisto: powiedziała mi, bądź co bądź, że pani jej przyjmowała sakramenty i że prawdopodobnie nie przeżyje nocy. Wedle tego co gadano o tej pani (nie skończyłbym, gdybym powtarzał wszystko, co opowiadano na jej rachunek!), wyobrażałem ją sobie jako lafiryndę. Niech pan sobie wyobrazi, że z trudem dojrzałem ją w wielkiem łóżku, w którem leżała. Prawda że w tym olbrzymim staroświeckim pokoju, ze staroświeckiemi fryzami, zakurzonemi tak że kichało się na sam ich widok, paliła się tylko jedna oliwna lampa. A, ale pan nie był w Merret! Więc trzeba panu wiedzieć, że to łóżko to jest takie staroświeckie łóżko, z wysokim baldachimem, z kotarą wełnianą. Koło łóżka stał nocny stoliczek, a na nim Naśladowanie Chrystusa, które, nawiasem mówiąc, kupiłem dla żony, zarówno jak tę lampę. Była tam też wielka berżerka dla zaufanej kobiety i dwa krzesła. Na kominku nie paliło się. Oto całe umeblowanie. Nie zajęłoby ani dziesięciu wierszy w inwentarzu. Ach, drogi panie, gdyby pan był widział, jak ja widziałem wówczas, ten duży ciemny pokój, sądziłby pan, że pana przeniesiono w jakąś scenę z romansu. Było w tem coś lodowatego, więcej powiem, pogrzebowego, dodał, podnosząc rękę teatralnym gestem i czyniąc pauzę.
— Wreszcie (podjął), zbliżywszy się do łóżka, ujrzałem panią de Merret, i to dzięki blaskowi lampy, której światło padało na poduszki. Twarz była żółta jak wosk i podobna do dwóch złożonych rąk. Hrabina miała koronkowy czepeczek, z pod którego wi-