Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

monji z nową sytuacją, bo zatrzymała się, podała mi rękę i rzekła wzruszonym głosem:
— Wiesz, Henryku, jesteś zacny, szlachetny i przemiły chłopiec, nigdy ci tego nie zapomnę.
Było to arcydzieło strategji. Była czarująca w tem przejściu, nieodzownem w danej sytuacji. Przybrałem minę i pozę człowieka tak głęboko strapionego, iż ujrzałem że jej nazbyt świeża godność mięknie: popatrzyła na mnie, ujęła mnie za rękę, przyciągnęła mnie, niemal miękko rzuciła mnie na kanapę i rzekła po chwili milczenia:
— Jestem bardzo smutna, moje dziecko. Kochasz mnie?\
— Och, tak.
— I cóż się — z tobą stanie?
(Tu, wszystkie kobiety wymieniły spojrzenie).
Jeżeli cierpiałem jeszcze, przypominając sobie jej zdradę, śmieję się jeszcze z tego głębokiego przeświadczenia oraz ze słodkiego zadowolenia wewnętrznego, z jakiem była przekonana, jeśli nie o mej śmierci, to przynajmniej o wiekuistej melancholji, podjął de Marsay. Och, nie śmiejcie się jeszcze, rzekł do obecnych, będzie coś lepszego. Po pauzie, spojrzałem na nią bardzo miłośnie i rzekłem:
— I cóż, co zrobisz?
— Zadałem sobie to pytanie nazajutrz po owym katarze.
— I...? rzekła z wyraźnym niepokojem.
— I zabezpieczyłem się u tej damulki, do której miałem nibyto się umizgać.
Karolina zerwała się jak spłoszona sama, drżała jak liść, objęła mnie spojrzeniem, w którem kobiety zapominają o całej swej godności, wstydzie, subtelności, wdzięku nawet, błyszczącem spojrzeniem osaczonej żmiji i rzekła:
— I ja kochałam! I ja walczyłam! Ja...
(Tę trzecią fazę, której tekstu pozwalam się wam domyślać, wyposażyła najpiękniejszem tremolo).