Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

twarz weselszą, Może teraz mnie poznasz, może będziesz śmielszą. Rózia Walka zmierzyła spojrzeniem niemiłem, Potem do kawalera zwróciła się tyłem. — Aha! Teraz mam dowód! Jestem przekonany, Że mnie Rózia na prawdę liczy między pany; Gdyby mnie jako Walka była rozpoznała, Jużcić byłaby kołacz chętnie odebrała. Nieraz, kiedy zawziętość na mnie ją opadła, Jednak kołacz przyjęła i go smacznie zjadła. Tak to Walek sam sobie Rózi gniew tłumaczy, Ustępuje i dalej miętówką się raczy.
Widzi panka jakiegoś, co tak jak on kusy, Przeciska się pomiędzy wiejskiemi wiarusy. Hano tego, to chętnie miałbym za kamrata, Boć to człowiek już nierad z byle kim się brata. Zastępuje mu drogę: — Jak się masz, braciszku? Widzisz, że mi samemu tęskno przy kieliszku. Napijema się razem, jeżeli pozwolisz,