Strona:Herszt zbójców.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




SCENA I.
Ludwiś, Zdziś, Wicio, potem Helenka.
Ludwiś (chodząc po pokoju).

Strachy!.. czemżeż te strachy? — Przywidzeniem ludzkiem, fantazją zbyt wygórowaną... Niczem więcej... Ja tam niczego się w życiu nie boję... Niczego i nikogo!.. (Podnosi dumnie głowę).

Zdziś.

Jakto? I tatusia się nie boisz?.. A pamiętasz, jakeś zmykał z drzewa, gdy tatuś wyszedł na ganek i wołał na ciebie... a potem jakeś rozdarł ubranie, jakeś prosił Marcinowej, żeby ci poreperowała i nie mówiła o tem tatusiowi... I ty mówisz, że się nikogo nie boisz!.. Śmiesznyś!..