Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze w życiu! Tak daleki jestem od świętego celu, a ten, który miał zlitowanie nade mną, Mistrz mój wstępuje do nirwany.
Mistrz przywołał go i rzekł:
— Nie płacz i nie lamentuj, Anando! Wspomnij, com mówił, że rozstać się trzeba z wszystkiem, co nas nęci i co kochamy. Wszystko, co się narodziło, przemija, jest znikome i tak być musi. Długo mi cześć oddawałeś, Anando, długo mi byłeś czułym przyjacielem, pogodnym, wiernym w myśli, słowach i uczynkach. Czyniłeś dobrze, Anando, nie schodziłeś z prawej drogi, a dawniejsze grzechy odpuszczone ci zostały.
Zapadła noc. Mieszkańcy Kusinagary, zeszli się tłumnie na wieść o przybyciu Mistrza, chcąc mu cześć oddać. Podszedł stary asceta, Subhadra, skłonił się, złożył wyznanie wiary w Buddę i prawo, a był on ostatnim z wiernych, którym danem zostało oglądać Mistrza twarzą w twarz.
Noc była pogodna. Ananda siedział przy Mistrzu, który rzekł:
— Myślisz może, Anando, teraz, że za chwilę zbraknie Mistrza. Nie myśl tak. Zostaje wszakże prawo, któregom was nauczył. Niechże ono wam będzie przewodnikiem, Anando, gdy mnie zbraknie.
Dodał jeszcze: