Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



*   VI.   *


Mistrz wyruszył z parku Dżety, nauczał prawa, chodząc z miejsca na miejsce i pozyskiwał licznych zwolenników.
Pewnego dnia zaprosiło go dwoje staruszków na wieczerzę.
— O panie! — rzekł starzec. —- Dawno już pragnęliśmy usłyszeć cię, teraz znamy już święte prawo twoje i nie masz chyba bliższych sobie przyjaciół.
— Nie dziwię się wcale! — odparł Mistrz. — Wszakże w poprzednich wcieleniach byliśmy spokrewnieni ze sobą.
— Panie, — dodała staruszka. — żyjemy ze sobą od najwcześniejszej młodości i aż do dziś nie zaznaliśmy sporów, niezgody, kochając się jak dawniej. Daj nam, panie, tę łaskę, byśmy w następnem wcieleniu kochali się dalej.
— Prośba wasza spełni się! —rzekł Mistrz. — Bogowie mają was w opiece swojej.
Poszedł dalej. Stara kobieta ciągnęła wodę ze studni. Zbliżył się i rzekł:
— Spragniony jestem! Daj mi pić!
Starowina patrzyła nań długo, potem zaś wzruszona jęła płakać i zapragnęła ucałować