Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


— Dość tego! — krzyknął Ganga. — Szyderstwa wasze przekraczają wszelkie granice! Cóżem wam zawinił, że mnie tak dręczycie?
Porwał się z siedzenia i wybiegł, dygocąc z udręki i złości. Szarpnął gwałtownie drzwi, mając wybuchnąć klątwami, nagle jednak zmilkł. Blady ze zdumienia, patrzył na przecudną kobietę, uśmiechającą się doń. Odzyskawszy równowagę, odpowiedział uśmiechem, siadł przy żonie i zaczął pytać:
— Któż cię uczynił tak piękną, podobną bogini, żono moja?
Virupa opowiedziała przygodę. Od tego dnia zaczęli żywot szczęśliwy i przy każdej sposobności dawali Mistrzowi dowody swej wdzięczności.



*   V.   *


Tymczasem fałszywi asceci, których pogrążył Budda, znienawidzeni przez wszystkich i pogardzani, knuli plany zemsty coraz to sroższej z dniem każdym. Osiadłszy tuż pod parkiem Dżety, śledzili, co czyni Mistrz i uczniowie jego, mimo to jednak nie znaleźli sposobności do oszczerstwa.