Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Błogosławiony nie zapomniał obietnicy, uczynionej kupcowi, i postanowił jej dotrzymać, rzekł tedy:
— Przyjdę.
Przeczekał dni parę, potem okrył się płaszczem, wziął miseczkę żebraczą i ruszył do Sravasti, wraz z rzeszą uczniów, a wysłaniec pojechał przodem, by zawiadomić kupca.
Anatapindika wyszedł naprzeciw Mistrza, żona, syn i córka, oraz bogaci mieszkańcy szli za nim, wszystkich zaś ogarnął zachwyt, gdy ujrzeli Buddę kroczącego, jakby po fali złota.
Zaprowadzono go do parku Dżety, a Anatapindika spytał:
— Cóż uczynić mam, o panie, z tym parkiem?
— Daj go gminie wiernych na wieczne czasy! — odparł Mistrz.
Anatapindika kazał przynieść złotą czarę z wodą, wylał ją na ręce Mistrza i powiedział:
— Daję ten park gminie wiernych, których głową jest Budda, na wieczne czasy.
— Dobrze czynisz! — rzekł Mistrz. — Przyjmuję dar. Będzie nam to miłem schroniskiem, gdzie żyć możemy w spokoju, zabezpieczeni od skwaru i chłodu. Nie wchodzą tu napastliwe zwierzęta i nie brzęczą komary, a deszcz, wiatr, ni słońce nie dokucza. Park ten sprzyja rozmyśla-