Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sidharta nie jest najstarszym z pośród nas, czemuż mu tedy mamy składać hołd? Niech mu się kłaniają młodzieńcy i dzieci, my nie ugniemy karku!
Błogosławiony wkroczył do gaju, otoczony światłością, która ćmiła wszystkim oczy. Podszedł ku niemu wzruszony ojciec i zawołał:
— Synu ukochany!
Głos mu drżał, oczy pełniły łzy, po chwili zaś skłonił przed Mistrzem głowę.
Musieli teraz paść na kolana wszyscy Sakjowie, widząc, że głowa rodu, król sam składa hołd Błogosławionemu.
Mistrz zasiadł na wspaniałym fotelu, a w tej chwili rozwarły się niebiosy i spadło nań mnóstwo róż. Wprawiło to w podziw króla i Sakjów, a Mistrz jął mówić:
— W dawnem już istnieniu swojem widziałem zebraną wkoło mnie rodzinę, która mi oddawała cześć jednogłośnie. W czasach onych panował w mieście Dżajatura, król Sandżaja, żona jego miała na imię Fusati, a syn ich jedyny zwał się Visvantara. We właściwym wieku zaślubił Visvantara najpiękniejszą z księżniczek, imieniem Madri, i miał z nią dwoje dzieci, syna Dżalina, oraz córkę Krysznadżinę. Posiadał on