Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bębnach, fletach i niech śpiewają tak słodko, by zachwycić samych bogów nawet.
Spełniono królewskie rozkazy i gdy królowa stanęła w progu pałacu, straż powitała ją okrzykami radości. Brzmiały dzwony wesoło, pawie rozpościerały przepyszne ogony, a łabędzie śpiewały.
Maja zatrzymała kolebkę w gaju kwitnących drzew, wysiadła i poszła rozradowana ku jednemu z nich, niezrównanej piękności, o gałęziach uginających się pod ciężarem kwiecia. Przygarnęła delikatnie do siebie jedną z nich i oto w tej chwili kobiety, będące przy niej, przyjęły w ramiona piękne niemowlę. Matka uśmiechała się.
Nagle zadrżało radością wszystko, co żyje. Wstrząsnęła się ziemia, usłyszano w niebie śpiew i taniec. Drzewa rozmaitych pór roku rozbłysły kwiatami i dojrzałym owocem. Niebo przelśniły najczystsze promienie. Chorzy ozdrowieli, biedacy znaleźli złoto, rozwarły się bramy więzień, a źli przejrzeli i uznali swe winy.
Jedna ze służebnic Mai pobiegła do króla, wołając:
— Panie, o panie, syn ci się narodził, syn, który chwałą okryje dom twój.
Nie był w stanie rzec słowa, ale promieniał radością, bowiem pojął szczęście swoje.