Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
13
KUMA TROSKA.

liczbą robotników i w jego imieniu najpokorniej prosił o pomieszczenie, Meyhöfer oświadczył, że ten postępek uważa za osobiście wyrządzoną sobie zniewagę i postanowił, iż ani jednego dnia dłużej nie pozostanie na tej ziemi, która była niegdyś jego własnością.
Dzień był chłodny, listopadowy, kiedy pani Elżbieta pożegnała na zawsze ukochany dom stary. Drobniutki deszczyk padał, przenikając do kości. W szare mgły otulony leżało przed nią pole szerokie. Z najmłodszą dzieciną u piersi, z dwojgiem starszych, spłakanych, co się czepiały jej kolan, wsiadła do wózka, który ją powieść miał w nowe, niestety tak ponure życie.
Kiedy wyjechali z dziedzińca a zimny wicher począł deszczem smagać ich twarze, wtedy i malec, który dotąd leżał spokojnie, począł płakać żałośnie. Otuliła go mocniej swym płaszczem i pochyliła się więcej jeszcze nad drobnem drżącem ciałkiem, aby ukryć łzy, co bezprzestannie spływały jej po twarzy.
Po półgodzinnej jeździe drożyną polną, gliniastą, rozmiękłą, pełną wyboi, stanął wózek u celu. Omal nie krzyknęła głośno, zobaczywszy nową siedzibę w całem jej opustoszeniu — zapadłą, zrujnowaną. Długie z gliny i chrustu sklecone gospodarskie budynki — błotniste podwórko, pełne kałuż — niziutki, gontami kryty domek mieszkalny, z któ-