Strona:Henryka.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przesąd, panujący między pospólswem, ale Henryka chwyta go się namiętnie. Chce wierzyć, wierzy, że młodość Armanda wyjdzie z walki zwycięzko, że będzie żył, że musi już być zdrowszym. Tego wieczora pewniejszym krokiem biegnie na ulicę Malaquais, prawie z otuchą otwiera drzwi izdebki.
Wielki Boże! na okrągłym stole, przy stosie kart nagromadzonych, nie widzi tego sprawozdania lekarskiego, téj ćwiartki papieru, któréj sam widok przejmował ją strachem, na którą jednakże rzucała się zawsze z chciwością! Matka Benouf, z bolejącym wyrazem twarzy, podnosi się ze swego starego krzesła, schyla głowę, opuszcza ręce... Skończone! Armand umarł!...
— Armand umarł! Palec niewidzialny wskazał nań i wybrał go z tłumów ludzi; owionął go oddech tajemniczy; i ten świetny umysł, to serce gorejące miłością, to spojrzenie, w którém drgało odbicie tylu pięknych i szlachetnych marzeń, to ognisko młodości, ten płomień nadziei, wszystko to zgasło nagle, jak spada i gaśnie gwiazda na ciemnym błękicie nocy sierpniowéj!
Armand umarł! Za dwa dni jego przyjaciele szkolni zbiorą się wokoło grobu otwartego. Teodor Verdier, prawdziwy na ten raz poeta, przeczyta kilka rzewnych zwrotek, wzruszające pożegnanie. Potém studenci się rozproszą po wilgotnych i ogołoconych z liści alejach cmentarza, oddając się chwilowemu smutkowi, do jakiego skłonna jest młodość, nareszcie wrócą do swych zajęć lub przyjemności i wspomnienie o zmarłym towarzyszu powoli zatrze się w ich pamięci.
Armand umarł! Przy Inwalidach powieszą kartę żółtą na drzwiach domu umeblowanego. Wkrótce „pokój oficera wyższego stopnia,” powróci do swego właściwego przeznaczenia i będzie zapełniony we wszystkich kątach pałaszami służbowemi i obuwiem z ostrogami. I źwierciadło zamglone, przed którém Henryka, wychodząc, wiązała kapelusz, kiedy tymczasem Armand kradł jéj jeszcze ustami pocałunek w szyję, źwierciadło zielone i porysowane, nie zachowa śladu tych dwóch prześlicznych postaci.
Armand umarł! Po-za morzami i lądami, tam gdzieś, na dalekim Wschodzie, generał de Voris, w swoim domu bambusowym otrzyma za kilka tygodni zawiadomienie o śmierci, okry-