Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zatrzymują się i wypytują, dokąd dążę. Kiedy im powiedziałem, że wracam z niewoli, proponują, abym siadł z nimi, to mnie podwiozą pod sam Wersal, bo tam mieszkają.
Podziękowawszy, siadam z nimi. W drodze częstują mię koniakiem i czekoladą; gawędka się ożywia, mówimy o komunie; są oburzeni: Prusacy u wrót Paryża, a tu bratobójcza walka. Wiedzą, że Polak Dąbrowski jest naczelnym wodzem komuny, jednakże dla mnie są uprzedzająco grzeczni. Dojeżdżamy do wioski, gdzie mieszkają. Chcę wysiadać i iść dalej, ale nie chcą o tem słyszeć i zabierają mnie do siebie na noc, a jutro odwiozą do Wersalu.
Gdym się przespał, po smacznem śniadaniu gościnny gospodarz sam odwozi mnie do Wersalu. Tu dowiaduję się, że oddział mój znajduje się w Rambouillet, tam więc koleją podążam.
Dywizja składa się się z trzech bataljonów piechoty i baterji artylerji. Pierwszy bataljon Wandejczyków, drugi Bretonów, a trzeci Paryżan. Komenderuje generał dywizji, hrabia de Catilinau. Ja zostałem umieszczony w pierwszej kompanji bataljonu Wandejczyków.
Zona generała jest przełożoną naszego ambulansu. Każdemu nowowstępującemu do bataljonu Wandejczyków własną ręką przyszywa