Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XXIV.

Pani Krzycka, Otocka i Hanka, a z niemi Groński, Władysław i doktór Szremski otaczali łóżko, na którem leżała po operacyi i wyjęciu kuli Marynia. Drugi doktór-chirurg i jego pomocnik siedzieli opodal, czekając na rozbudzenie się chorej. W pokoju napełnionym zapachem jodoformu panowała głęboka cisza. Marynia rozbudziła się poprzednio zaraz po ukończeniu operacyi, lecz odurzona jeszcze chloroformem i osłabiona utratą krwi, zasnęła niebawem ponownie. Śliczna jej głowa leżała nieruchomie na poduszce, oczy miała zamknięte, a twarz tak woskową i przeźroczystą, jakby była już martwa. W pani Otockiej i w Grońskim, który dopiero obecnie zmierzył w sobie ogrom miłości dla tego dziecka, skowyczała rozpacz tym cichym, strasznym skowytem, który rwie, szarpie i rozdziera piersi a boi się wydostać na zewnątrz.