Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

niej modli, a mnie da spokój. Oni tam wszyscy powaryowali na muzykę i gotowi i was zarazić w Jastrzębiu. Jedna panna Anney nie gra na niczem i ma trochę rozumu.
— A! — panna Anney nie gra na niczem?
— Tak. Co nie przeszkadza, że mogłaby w danym razie zagrać na mnie, albo na tobie, a jeszcze łatwiej na tobie, niż na mnie.
— Dlaczego łatwiej na mnie?
— Dlatego, że ja jestem taki osobliwy instrument, który chce z góry wiedzieć, ile koncert przyniesie.
Krzycki, przyzwyczajony od dawna do cynizmu Dołhańskiego, wzruszył ramionami, ale nie miał czasu na odpowiedź, gdyż tymczasem przyjechali do plebanii.