Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   169   —

czyjej winy — to czysty przypadek. Ja nikomu o tem nie powiem, a żem widział takie śliczności, to tylko moje szczęście!
I poszedł do ryb.
Ona zaś przeprowadziła zamglonemi oczyma jego urodziwą postać i stała jeszcze długo zamyślona na miejscu, albowiem wydało jej się, że z powodu tej, im tylko wiadomej tajemnicy, zapadło między nimi coś takiego, co ich już będzie łączyło zawsze.
A potem, gdy przypomniała sobie, jak ją widział ten cudny panicz jastrzębski — dreszcz przeszedł ją od stóp do głowy.