Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jeszcze mocą stężenia, gdzieniegdzie topnieje. Powietrze ciężkie jest, wilgotne, niebo szare, chmurne, zasute jedną oponą chmur i grożące deszczem. Ludzie i konie malowani są wybornie i oryginalnie, ale najlepszą stronę i największy urok obrazu stanowi krajobraz. Artysta posiada posunięte do wysokiego stopnia poczucie natury. Takie dni posępne bez jednego połysku słońca, półmgliste, które przejmują ludzi pognębieniem i zjeżają szerść na skórze zwierząt, mają właściwą swoją fizjognomię, właściwy wyraz, leżący w smutnej jedności, z jaką w szarem świetle zlewają się ze sobą chmury, dachy domów, dal, ziemia, drzewa, słowem wszystko, co stanowi krajobraz. Ten to wyraz, tę, rzec by można, mistyczną jaźń dżdżystego dnia, umiał odczuć i pochwycić artysta z wielką prawdą i szczerością. Dlatego też i obraz jego sprawia prawdziwe wrażenie. Każdy, kto koło niego przechodzi, mimo woli zatrzyma się i powie: „A prawda!“ i przypomni sobie żywo dni podobne i myśl artysty odczuje.
Technika w ogóle może być nabytą, ale ów klucz do odczuwania natury jest czemś wrodzonem duszom prawdziwie artystycznym i takową zdolność można uważać za nieochybną cechę istotnego talentu. Dlatego w panu Witkiewiczu widzimy niepospolity talent, a w jego obrazie malowidło płynące nie tylko z ręki, ale i z duszy.
Organ krakowski, nie szczędząc pochwał obrazowi, wyraził zdanie, że tak utalentowany artysta powinien zwrócić się w stronę szerszego kierunku, rozumiejąc pod wyrazem: „szerszy“ — historyczny.