niej stwierdza historia. Mówi ono, że Biała była własnością również możnego rodu Illiniczów. Ostatni z tych Illiniczów zrobił układ na przeżycie z ks. Mikołajem Sierotką, synem Mikołaja Czarnego. Illinicz był bezdzietnym, a przy tem bliskim krewnym Sierotki — nie wiedział tedy, komu by fortunę oddać. Z drugiej strony Sierotka, gorliwy katolik po ojcu dyssydencie, wybierał się na niebezpieczną w owe czasy podróż do Ziemi Świętej, z której nie wiedział czy wróci, układ więc stanął łatwo. Jakoż (mówi podanie) pojechał i przepadł. Sądzono, że zginął. Wrócił jednak, wracając na Białę, usłyszał z dala już dzwony kościelne i pogrzebowe śpiewy.
— Kogo chowają? — spytał wówczas spotykanych mieszczan.
— Ostatniego potomka wielkiego rodu, wojewodę Illinicza — brzmiała odpowiedź.
Właściwie jednak ród nie wygasł, jeno jego linia magnacka. Inni Illiniczowie, zwyczajna szlachta, może dotychczas są na Litwie. Autor w tem miejscu poświęca obszerny ustęp tak zwanym rodom wygasłym. Według niego, potomkowie wielu z tych rodów, tegoż nazwiska i tegoż herbu, żyją dotąd; ale gdy wygasła linia magnacka, mówiono: ród wygasł. W takim wypadku fortuna przechodziła częstokroć nie do domów tegoż samego nazwiska, ale do najbliżej spokrewnionych. O mało co się to nie zdarzyło z Zamościem, który po śmierci wojewody sandomierskiego byłby niechybnie przeszedł w dom Wiśniowieckich, gdyby się w porę nie zgłosił daleki krewny, a raczej imiennik i jednoherbowiec, Marcin Zamoyski.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/342
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.