Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pięści. Woli on podejść nieprzyjaciela i sprzątnąć go, niż zajść mu od strony zębów i zgruchotać. Pierwiastki grubej, zabobonnej wiary wszczepione są w nim na gruncie sceptycyzmu. Nie szanuje on cnoty; dobre strony natury ludzkiej mają dla niego o tyle wartość, o ile człowiek zręczny może się niemi posługiwać. W Boga i piekło wierzy o tyle, o ile się ich boi — rad by jednak Boga oszukać, wmówiwszy weń to i owo, wedle własnej łotrowskiej logiki. Takim jest Klaudiusz. Posługuje on się chętnie takiemi figurami, jak Ozryk, który pochlebiał się i wdzięczył po dworacku już do „piersi swej mamki“, lub jak Rozenkranc i Gildenstern, którzy z rozkazu gotowi są na wszystko. Ministrem jego był Poloniusz, typ dworaka. Poloniusz ów jest największą i najjadowitszą, a zarazem najdelikatniejszą satyrą, jaką kiedykolwiek nieśmiertelny Wiliam napisał na mierność i pospolitą tuzinkowość ludzką. Poloniusze żyją do dziś między nami i powodzi im się na świecie. Jest to typ nieśmiertelny; rodzaj ludzi, posiadających doskonałą równowagę mierności. Nie ma w nich ani jednego kantu. Posiadają oni łatwość do wszystkiego, w połączeniu z nieopisaną płytkością we wszystkiem. Kto by Poloniusza zabił, zabiłby „kapitalne cielę“. Jest to uosobione filisterskie zero, ale ponieważ głupota jego jest zarazem szanowną, praktyczną i rozsądną, a powodzenie dało pewność siebie tej głupocie, przeto poznają się na niej tylko zupełnie wyższe umysły, jak np. Hamlet. Zgadzając się na całą wyborną charakterystykę Poloniusza, jaką dał nam prelegent, zauważymy jednak, że na prawdę