Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

części (miłosnej) podawane tak kolejno, jak powstawały. Pierwsze zwłaszcza sonety wyglądają jakby na przedmowę, którą w latach późniejszych dopisał do ogólnego zbioru człowiek już stary, po dojściu do przekonania, że wszystko, co jest ziemskiem — ba, i miłość sama, jest czczem, przemijającem i podobnem do snu, z którego obudzić się trzeba. Przekład ma w sobie wszystkie przymioty pióra Felicjana. Więc przede wszystkiem nie są to już fantazje na temat Petrarki, ale sam Petrarka w ubiór polski przyodziany. Słowo jednak nie tylko jest wiernem, ale i giętkiem. Tłumacz oddaje prawdziwe uczucie pierwowzoru — zatem tkliwość, rzewność i wysoki, idealny nastrój Petrarkowy. Zwłaszcza w niektórych kanconach przekładowi poprostu nie ma nic do zarzucenia, taka bowiem w nim łatwość obracania słowem, taka swoboda wyrażania się, taki brak żmudnej roboty, często widoczny w przekładach w ogóle, że pieśni owe wydają się jakoby tworem samodzielnego polotu i natchnienia. Może to poznać nawet ten, kto nie umie po włosku i kto nigdy oryginału nie miał w ręku. Język też pozbawiony jest idiotyzmów, które, zupełnie odpowiednie w przekładach np. satyr lub poematów osnutych na życiu powszedniem, skaziłyby trywialnością wysoki i idealny nastrój Petrarkowy. Mowa przekładu jest równą, czystą, spokojną i bardzo uczuciową. Felicjan jest cokolwiek ekscentrykiem w wyrażaniu się, ale tej ekscentryczności umie się pozbyć, gdzie by mógł od niej paść cień na rzecz samą i gdzie by to ze szkodą wysokiej sztuki miało mieć miejsce. W ogóle jest doskonałym tłumaczem,