Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziejową kropkę. Naród nie umiał wytworzyć tego, co jest podstawą bytu u innych, więc słusznie upadł — i koniec.
I temu to przeświadczeniu przypisać należy, że książka Bobrzyńskiego w pierwszem swem wydaniu tak nieprzychylnego (o czem sam autor wspomina w przedmowie do drugiego wydania) doznała przyjęcia ze strony, między innemi, dzienników warszawskich. Doznała dlatego właśnie, że system jego tak jest zaokrąglonym, tak skończonym i zamkniętym i przypieczętowanym — że, mimo zastrzeżenia autora, zanadto wyglądał na dzieje starożytnego Egiptu. Czując ten brak, prasa ostrzegła o nim czytelników i zrobiła słusznie, bo to brak kardynalny, wobec którego cały system przedstawia wielce wątpliwą wartość. Nie niechęć, nie uprzedzenia do osoby lub działalności, ale inne, ważniejsze względy powodowały zdaniami, przede wszystkiem zaś ta egipska kropka, której nie starł i pierwszy tom drugiego wydania, a która znaczy: oto system, a w nim początek, środek i koniec... Koniecznem i arcylogicznem i z nauką zgodnem wydaje się każdemu myślącemu człowiekowi orzec, że jeśli nie koniec — to system może być zgoła fałszywym, bo tęż samą przeszłość, którą autor najsurowiej sądzi, będzie może musiał rozgrzeszać.
Wobec tego, zarzuty autora, że recenzenci chwytali go na szczegółach, na fakcikach, datach i omyłkach zecerskich, pomijając umyślnie nić przewodnią, to jest podstawę systemu, zarzuty takie — powtarzamy — wydają nam się zupełnie fałszywemi.