Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie chcemy łudzić ani czytelników, ani autorki; wykonanie jest słabe i bardzo słabe. Prócz Emilii i barona Szerszenia, które to dwie postacie wybornie udały się autorce, reszta, na nieszczęście najważniejszych, stanowczo jest chybioną. Główny charakter Zyzia zarysowany blado i trzymany blado, — w początkowych scenach zupełnie bierny, grzeszy w wielu miejscach brakiem konsekwencji. Dlaczego przewrót w jego usposobieniach nie zaczyna się od sceny pugilaresu, tego ani autorka wytłumaczyć, ani widz zrozumieć nie potrafi. Jeżeli Zyzio nie nawrócił się w takiej chwili i nie oddał przywłaszczonych sobie pieniędzy, nie ma dobrej racji, dla której miałby się nawracać parę dni później. W ogóle brak tej postaci barwistości, — natura nie dość czynna i nie dość energiczna. Słuchacz, widząc przed sobą chwiejnego, pozbawionego charakteru chłopaka, nie chce wierzyć, by zwrot, jaki następuje w nim przy końcu sztuki, był stanowczym, a przede wszystkiem trwałym. Czy wytrwa? oto pytanie, które nastręcza się każdemu. Bywają wypadki, że charaktery burzliwe, hulaszcze, rozpuszczone — zatrzymują się nagle w niesfornym biegu i zmieniają się na korzyść do gruntu, ale to charaktery takie tylko, na których dnie leży potężna siła woli. W Zyziu widzimy brak jej, i nic nie zapewnia nas, że chwilowe uniesienie zdoła ją na dłuższy czas zastąpić.
Również niekonsekwentną jest matka Zyzia, pani Domecka. Taż sama kobieta, która przed chwilą mówiła o szkole dla matek, która żaliła się, że nie umiała dziecka wychować, — w minutę później, gdy