Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



XXXII.

Przez jakiś czas ze zmęczenia i wzruszenia nie mógł ani słowa przemówić i stał, dysząc ciężko, przed leżącym na łóżku człowiekiem, który milczał także i patrzył na niego ze zdumieniem, graniczącem niemal z nieprzytomnością.
Wreszcie zawołał:
— Nasibu, jesteś?
— Jestem, panie — odpowiedział mały murzynek.
— Czy widzisz kogo i czy kto stoi przede mną?
Lecz, zanim malec zdołał odpowiedzieć, Staś odzyskał mowę:
— Panie, — rzekł — nazywam się Stanisław Tarkowski. Uciekliśmy z małą miss Rawlison z niewoli derwiszów i ukrywamy się w dżungli. Ale Nel jest ciężko chora, więc błagam cię dla niej o pomoc.
Nieznajomy patrzył jeszcze przez chwilę, mrugając oczyma, poczem przetarł ręką czoło:
— Słyszę, nie tylko widzę — ozwał się sam do siebie. — To nie złudenie!… Co? pomoc? Ja sam potrzebuję pomocy. Jestem ranny.