Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   235   —

drogi, by nie poginęły zapasy i juk z rzeczami, obdzierać i dzielić zabitą zwierzynę — wszystko to, w braku młodego Murzyna, miało teraz spaść na niego, a on przyznawał w duchu, że o niektórych czynnościach, naprzykład o obdzieraniu ze skóry zwierzyny, nie ma najmniejszego pojęcia.
— Ha! trudno — rzekł sobie — trzeba!
Tymczasem słońce wysunęło się z za widnokręgu i — jak zawsze bywa pod zwrotnikami — dzień zrobił się w jednej chwili. Nieco później woda do mycia, którą Mea przygotowała na noc dla panienki, poczęła chlupać pod namiotem, co znaczyło, że Nel wstała i ubiera się. Jakoż wkrótce ukazała się, ubrana już, ale z grzebieniem w ręku i z nastroszoną jeszcze czuprynką.
— A Saba? — zapytała.
— Niema go dotąd.
Usta dziewczynki poczęły zaraz drgać.
— Może jeszcze wróci — rzekł Staś. — Pamiętasz, że na pustyni nie bywało go czasem po dwa dni, a potem zawsze nas doganiał.
— Mówiłeś, że pójdziesz go poszukać?…
— Nie mogę.
— Dlaczego, Stasiu?
— Bo nie mogę zostawić cię tylko z Meą w wąwozie.
— A Kali?
— Kalego niema.
I zamilkł, nie wiedząc sam, czy ma jej powiedzieć całą prawdę; ale ponieważ rzecz nie mogła się ukryć, więc pomyślał, że lepiej jest wyjawić ją odrazu.