Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   164   —

białe płócienne chałaty, ponaszywane w różnokolorowe płatki, gumę akacyową, wydrążone tykwy, paciorki szklane, siarkę i wszelkiego rodzaju maty. Straganów z żywnością było mało i naokół wszystkich cisnęły się tłumy. Mahdyści kupowali po wygórowanych cenach przeważnie suszone paski mięsa z bydła domowego, tudzież z bawołów, antylop i żyraf. Daktyli, fig, manioku i durry brakło zupełnie. Sprzedawano tylko gdzieniegdzie wodę z miodem dzikich pszczół i ziarna dochnu, rozmoczone w odwarze z owoców tamaryndy. Idrys wpadł w rozpacz, pokazało się bowiem, że, wobec cen targowych, wyda wkrótce wszystkie, otrzymane od Fatmy Smainowej pieniądze na życie, a potem będzie musiał chyba żebrać. Nadzieję miał teraz tylko w Smainie, i rzecz szczególna, że i Staś liczył obecnie jedynie na pomoc Smaina.
Po upływie godziny wrócił Nur-el-Tadhil od kalifa Abdullahiego. Widocznie spotkała go tam jakaś niemiła przygoda, gdyż wrócił w złym humorze. To też, gdy Idrys zapytał go, czy nie dowiedział się czego o Smainie, odrzekł mu opryskliwie:
— Głupcze; czy myślisz, że kalif i ja nie mamy nic lepszego do roboty, niż szukać dla ciebie Smaina?
— Więc co teraz ze mną zrobisz?
— Rób sobie, co chcesz. Przenocowałem cię w domu moim i udzieliłem ci kilku dobrych rad, a teraz nie chcę o tobie nic wiedzieć.
— To dobrze, ale gdzie ja się na noc podzieję?
— Wszystko mi jedno.
I tak mówiąc, zabrał żołnierzy i poszedł. Idrys