Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Osnowski. Ale trudna rada! stało się! A przytem to zero bardzo kocha...
Poczem zwrócił się do pani Broniczowej:
— Niech też ciocia pomyśli — rzekł — że Ignaś ma kilkanaście tysięcy rubli swoich, a przytem po śmierci ojca weźmie to, co mu stary pan Zawiłowski zapewnił. Biedny on nie będzie...
Pani Broniczowa ruszyła pogardliwie głową:
— Ach, naturalnie — odrzekła. — Niteczka, zgodziwszy się na pana Zawiłowskiego, nie szukała przecie pieniędzy, bo, gdyby była szukała pieniędzy, dość nam było ręką kiwnąć na pana Kanafaropulosa...
— Ciociu! litości! — zawołała, śmiejąc się, pani Aneta.
— A więc nic się nie stało — rzekł Osnowski. — Panna Helena z pewnością za mąż nie pójdzie, więc i tak majątek kiedyś przejdzie, jeśli nie na Ignasia, to na jego dzieci — ot i cała rzecz!
Widząc jednak pognębioną ciągle twarz pani Broniczowej, po chwili dodał:
— No, ciociu! więcej zgody na wolę Boską! więcej pogody! Ignaś ani na cal nie mniejszy!...
— Ach, naturalnie — odrzekła z odcieniem złego humoru. — Naturalnie, że to wszystko nic nie zmieni. Zawiłowski swoją drogą ma talent, a swoją drogą, każdy musi przyznać, że robi partyę nad swoje spodziewanie. O tak! o tem nie może być dwóch zdań. Naturalnie, że mniejsza o ten majątek, tem bardziej, że ludzie różnie mówią o sposobach, jakimi go pan Zawiłowski tak bardzo powiększył. Niech mu tam Bóg będzie łaskaw i niech