Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o panu Ufińskim? (To ten, co za swoje sławne sylwetki kupił już sobie pałac w Wenecyi. Ostatnim razem wycinał księcia Walii). Jeszcze tego roku oświadczał mi się o Niteczkę. Och tak, drogi panie! jeśli kto szukał majątku — to chyba nie my. Ale nie chciałabym, żeby Niteczka kiedykolwiek mogła pomyśleć, że zrobiła ofiarę — bo jednak... między nami, ona robi ofiarę, a biorąc po światowemu — wielką ofiarę!
Na to Połaniecki, który był człowiek żywy, i którego rozgniewały ostatnie słowa pani Broniczowej, odrzekł:
— Nie znałem ani markiza Jao Colimaçao, ani pana Kanafaropulosa, ale na tutejszym gruncie to są nazwiska trochę... dziwne. Przypuszczam też, że panna Castelli wychodzi za Zawiłowskiego z miłości, a w takim razie wszelka ofiara jest wykluczoną. Ja, pani, jestem człowiek otwarty i mówię to, co myślę. Czy Zawiłowski jest człowiekiem praktycznym, to inna rzecz, ale Zawiłowski nie wie i nie chce pytać, co przynosi mu panna Castelli; panie zaś doskonale wiedzą, co on przynosi, nawet pod względem światowym.
— Ach, to pan, widzę, nie słyszał, że Castellowie pochodzą od Marino Falieri...
— Właśnie pani, żem nie słyszał, ani ja, ani nikt inny. Przypuśćmy, że dla mnie i dla pani takie względy nie mają znaczenia, skoro jednak pani pierwsza wspomniała, że, biorąc po światowemu, panna Lineta robi wielką ofiarę — ośmielę się temu zaprzeczyć i powiedzieć, że, nie mówiąc już o talencie Zawiłowskiego i jego stanowisku — partye są równe.
Z jego tonu i twarzy widać było, że jeśli pani