Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielka, niema prośba. Próbował pisać, ale nie mógł. Wieczorem przyszło porażenie mózgu — i umarł.
Pochowano go na Campo Santo tymczasowo. Połaniecki bowiem domyślał się, iż jego spojrzenia wyrażały prośbę o przewiezienie go do kraju, a Świrski potwierdził domysł.
Tak znikła ta bańka mydlana, czasem połyskująca barwami tęczy, ale czcza i nietrwała, jak prawdziwa bańka...
Połaniecki szczerze strapiony był jego śmiercią i następnie całemi godzinami rozmyślał o tem dziwacznem życiu. Myślami temi nie dzielił się z Marynią, bo jakoś dotąd nie weszło mu w zwyczaj dzielić się z nią z tem, co się w nim działo. Ostatecznie, jak to się często zdarza ludziom, którzy myślą o umarłych, wyprowadził z tych rozmyślań rozmaite wnioski na własną korzyść.
— Bukacki — mówił sobie — nigdy nie umiał przyjść do ładu z własnym rozumem; brakło mu zmysłu życiowego, nie umiał rozpoznawać się w tym lesie i szedł zawsze według chwilowej fantazyi. I gdyby mu było z tem dobrze, gdyby był z życia coś wycisnął — przyznałbym mu jeszcze rozum. Ale jemu było źle. Istotnie, głupią jest rzeczą wmawiać w siebie, zanim śmierć przyjdzie, że wino jest octem. Jednak patrzę jaśniej na rzeczy, a oprócz tego, byłem z sobą daleko szczerszy. Bądźcobądź, ja prawie zupełnie jestem w porządku i z Bogiem i z życiem.
Było w tem nieco prawdy, ale były i złudzenia. Połaniecki nie był w porządku z własną żoną.
Sądził, że dając jej opiekę, chleb, dobre obchodze-