Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drobiazg świętego Franciszka ma podostatkiem wody i siemienia. Jak przyjdzie wiosna, trzeba otworzyć okna i klatki — kto chce, niech zostanie, a kto chce, niech leci. Malcy z rodzaju homo sapiens powinni mieć dobre pożywienie, bom na to zostawił, a prócz tego, mało morałów, a dużo miłości. Snopczyński jest dobry człowiek, ale melancholik. Powiada, że to skutkiem śniegów. Jak go napadnie, tak zwana przez niego „chandra,“ po całych tygodniach patrzy na własne buty i milczy — a z dzieciskami trzeba gadać, by nabrały zaufania. Otóż i wszystko co do Warszawy.
„Tę pracę mojego życia, o której ci mówiłem, drukuję tu po francusku w drukarni „L’Italie.“ Trochę się śmieją z mojej francuzczyzny i ze mnie, alem ja do tego przywykł. Przyjechał tu Bukacki. Dobre, kochane chłopczysko, zdziwaczał do reszty, i powiada, że powłóczy nogą, choć ja tego nie zauważyłem. On bardzo kocha i ciebie, i Marynię, a naprawdę to i wszystkich, pomimo, że się tego wypiera. Za to, jak zacznie wygadywać — uszy więdną. Niech ci Pan Bóg błogosławi, drogi chłopcze i ciebie i twoją poczciwą Marynię. Chciałbym być na waszem weselu, ale nie wiem, czy mi tu skończą do Wielkiejnocy moją robotę; więc tymczasem posłuchaj, co ci powiem, i wiedz, że w tym celu piszę ten list. Nie myśl, że stary gada, byle gadać, bo przecież wiesz, żem ja był nauczycielem, że od tego zajęcia uwolnił mnie dopiero spadek po bracie, żem doświadczył i widział. Jeśli będziecie mieli dzieci — nie zamęczaj ich nauką, daj im rosnąć wedle woli bożej. Mógłbym na tem skończyć, ale ty lubisz cyfry, więc dam ci cyfry. Małe dziecko ma