Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.1.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I, podpaliwszy alkohol pod maszynką, rzekł:
— Z tobą przynajmniej nie będzie marudztwa. Wykaz hipoteczny widziałem. Suma nie jest łatwą do odzyskania, ale za straconą jej uważać niepodobna. Oczywiście, odzyskanie pociąga za sobą koszta, podróże i tak dalej, dlatego nie mogę ci dać tyle, ile całość wynosi, ale dam ci jej dwie trzecie i wypłacę w trzech ratach w ciągu roku.
— Ponieważ powiedziałem sobie, że zbędę wszystko, choćby za mniej, więc przystaję. Kiedyż pierwsza rata będzie płatna?
— Za kwartał.
— To zostawię pełnomocnictwo na Bigiela na wypadek, gdybym musiał wyjechać.
— A teraz wybierzesz się do Reichenhallu?
— Prawdopodobnie.
— Ej, kto wie, czy ci naprawdę Bukacki nie poddał jakiej myśli?
— Każdy ma swoje. Ty naprzykład?... Dlaczego ty kupujesz tę sumę na Krzemieniu? Przecie to jest dla ciebie za mały interes.
— Między większymi robią się i mniejsze. Ale z tobą będę otwarty. Wiesz, że ani moja pozycya, ani mój kredyt nie należą do ostatnich, ale i jedno i drugie wzmocni się, gdy będę miał za sobą kawał ziemi, i to taki duży. Słyszałem sam od Pławickiego w swoim czasie, że byłby gotów Krzemień sprzedać. Otóż przypuszczam, że teraz jest jeszcze bardziej gotów, i że można będzie cały ten majątek nabyć tanio, na jakieś spłaty, za jakąś marną na razie gotówkę, z dodatkiem rente viagère. Zobaczę