Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.6.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kraju nie było miejsca nieoblanego krwią i plany ucieczki nie przedstawiały się jej jasno, zatem wolała o nich nie mówić.

— Panie kawalerze, — rzekła wreszcie — odpowiedz mi na jedno jeszcze pytanie. Stoili książe Bogusław po stronie króla szwedzkiego, czy polskiego?

— Nikomu z nas nie tajno, — odrzekł młody oficer — że książe nasz pragnie należeć do rozbioru tej Rzeczypospolitej, ażeby Litwę w udzielne księstwo dla siebie zmienić!

Tu umilkł i rzekłbyś, że jego myśl pobiegła mimowoli śladami myśli Oleńki, bo po chwili dodał:

— Elektor i Szwedzi na usługi księcia, a że całą zajmują Rzeczpospolitę, więc niema się przed nim gdzie schronić.

Oleńka nie odrzekła nic.

Ketling czekał jeszcze przez chwilę, czy go o co zapytać nie zechce, lecz gdy milczała, ciągle własnemi myślami zajęta, poczuł, że nie należy jej przeszkadzać, wiec zgiął się we dwoje w pożegnalnym ukłonie, zamiatając ziemię piórami od kapelusza.

— Dziękuję, panie kawalerze — rzekła, wyciągnąwszy doń rękę.

Oficer, nie odwracając się, zaczął cofać się ku drzwiom.

Nagle na twarzy jej pojawiły się lekkie rumieńce, zawahała się przez chwilę, nareszcie rzekła:

— Słowo jeszcze, panie kawalerze.

— Każde jest dla mnie łaską…

— Waćpan znałeś pana… Andrzeja Kmicica…

— Tak jest, pani… z Kiejdan. Ostatni raz wi-