Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.4.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzy arcyksiężniczkami austryackiemi, więc też słowa brata przypiekły ją jakby rozpalonem żelazem.

— Janie! — rzekła — czekaj!

— Pani siostro — odrzekł starosta kałuski — chciałem, primo: złożyć ci dowód, iż niesłusznie mnie posądzasz, secundo: iż powinnaś kogo innego pilnować. Teraz uczynisz, jak zechcesz, jać nie mam więcej nic do gadania.

Tu pan Zamoyski skłonił się i wyszedł.