Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.4.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

noc spać nie mogłem, tylko o nim myślałem, a com się zdrzemnął, tom go w opresyi widział i taki mnie żal brał, że aż poty na mnie biły. Najlepszy to człowiek, jakiego w Rzeczypospolitej możesz znaleźć, z latarnią przez trzy roki i sześć niedziel chodząc.
— A czemuś to waćpan zawsze z niego dworował?
— Bo gęba we mnie paskudniejsza od serca. Ale już mi go, panie Michale, nie zakrwawiaj wspomnieniem, gdy i tak wyrzuty sobie czynię, a broń Boże jakiego przypadku na pana Longina, tobym do śmierci chyba nie miał spokoju.
— Już też tak dalece się waćpan nie gryź. Nie miał on nigdy do waści żadnego rankoru i słyszałem, jak sam mówił: „gęba hadka, serce złote!“
— Dajże mu Boże zdrowie, przyjacielowi zacnemu! Nigdy on po ludzku nie umiał mówić, ale setnie takowe niedostatki wielkiemi cnotami nagradzał. Co myślisz, panie Michale? Zali przeszedł szczęśliwie?
— Noc była ciemna, a chłopi po klęsce straszliwie fatigati. U nas dobrych straży nie było, a cóż dopiero u nich.
— To chwała Bogu! Zalecałem też panu Longinowi, żeby się o naszą niebogę kniaziównę pilno dopytywał, jeżeli gdzie jej nie widzieli, bo tak myślę, że Rzędzian musiał się do wojsk królewskich przedostawać. Pan Longinus pewnie na odpoczynek nie pójdzie, tylko z królem tu przyciągnie. W takim razie mielibyśmy niedługo o niej wiadomość.
— Ufam ja w dowcip tego pachołka, że ją tam jakoś ocalił. Jużbym nie zaznał uciechy, żeby ją zguba