Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

komnaty, pokrytej aksamitami i złotogłowiem. Nakoniec przyszedł do słowa i rzekł pośpiesznie:
— Nie bój się waćpanna, my Skrzetuskiego przyjaciele!
Wówczas kniaziówna rzuciła się na kolana.
— Ratujcie mnie! — wołała, składając ręce.
Ale w tej samej chwili wpadł pan Zagłoba, trzęsący się, czerwony, zdyszany.
— To my! — krzyczał — to my z pomocą!
Usłyszawszy te słowa i ujrzawszy znajomą twarz, kniaziówna przechyliła się jak kwiat podcięty, ręce jej opadły, oczy pokryły się frendzlistemi zasłonami i zemdlała.

KONIEC TOMU TRZECIEGO.