Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I ty, Kisielu, kość z kości naszych, odczepiłeś się od nas, a z Lachy przestajesz. Dosyć nam twego gadania, bo szablą dostaniem, czego nam trzeba.
Wojewoda spojrzał ze zgorszeniem w oczy Chmielnickiego.
— W takiej to ryzie, hetmanie, utrzymujesz swoich pułkowników.
— Milcz, Dziedziała! — zawołał hetman.
— Milcz, milcz! Upił się, choć rano! — powtórzyli inni pułkownicy. — Poszedł precz, bo za łeb wyciągniem.
Dziedziała chciał dłużej huczeć, ale istotnie schwytano go za kark i wyrzucono za koło.
Wojewoda mówił dalej gładkiemi i wybornemi słowy, pokazując Chmielnickiemu, jak wielkie bierze upominki — bo znak władzy prawej, którą dotąd jako przywłaszczyciel jeno piastował. Król, mogąc karać, woli mu przebaczyć, co czyni dla posłuszeństwa, jakie pod Zamościem okazał — i dlatego, że poprzednie przestępstwa nie za jego były spełnione panowania. Słuszna więc, aby on, Chmielnicki, tak wiele przedtem zgrzeszywszy, wdzięcznym się teraz za łaskę i klemencyę okazał, krwi rozlewu zaprzestał, chłopstwo uspokoił i do traktatów z komisarzami przystąpił.
Chmielnicki przyjął w milczeniu buławę i chorągiew, którą rozwinąć nad sobą wnet rozkazał. Czerń na ten widok zawyła radosnymi głosami, tak, że przez chwilę nic nie było słychać.
Pewne zadowolenie odbiło się na twarzy hetmana, który, poczekawszy chwilę, rzekł:
— Za tak wielką łaskę, którą mi król IMĆ przez wasze moście pokazał, że i władzę nad wojskiem przy-