Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ręku — oczy drapieżne utkwił w przeciwnika i czekał komendy.
A pan Wołodyjowski spojrzał jeszcze pod światło na ostrze szabli, ruszył żółtymi wąsikami i stanął w pozycyi.
— Jatki tu proste będą! — mruknął do Sielickiego Charłamp.
Wtem zabrzmiał trochę drżący głos Zagłoby:
— W imię Boże, zaczynajcie!