Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przysuwała się nieznacznie do rycerza i wreszcie znalazła się tuż przy nim.
— Dzień dobry waćpanu — rzekła — dawnośmy się nie widzieli.
— Oj panno Anno — odrzekł melancholicznie pan Michał — siła wody upłynęło i w niewesołych czasach się znów widzimy — i nie wszyscy.
— Pewnie że nie wszyscy, tylu rycerzy poległo!
Tu westchnęła Anusia, po chwili zaś mówiła dalej:
— I my nie w tej liczbie, jako dawniej, bo panna Sieniutówna za mąż poszła, a księżniczka Barbara została u pani wojewodziny wileńskiej.
— I pewnie także za mąż idzie?
— Nie, nie bardzo ona o tem myśli. A czemu się to waćpan o to dopytuje?
To rzekłszy, Anusia przymrużyła czarne oczęta, tak iż tylko szpareczki pozostały i spoglądała ukośnie z pod rzęs na rycerza.
— Przez życzliwość dla familii — odparł pan Michał.
A Anusia na to:
— Oj to i słusznie, bo też wielką pan Michał ma w księżniczce Barbarze przyjaciółkę. Nieraz pytała: gdzie to ów mój rycerz, któren na turnieju w Łubniach najwięcej głów tureckich zrzucił, za com mu nagrodę dawała? — co porabia? zali żyje jeszcze i o nas pamięta?
Pan Michał podniósł z wdzięcznością oczy na Anusię i po pierwsze ucieszył się, powtóre dostrzegł, że Anusia wyładniała niepomiernie.
— Zali naprawdę księżniczka Barbara tak mówiła? — spytał.