Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mości namiestniku Podbipięto, idź prosto na dół ku Tatarzyskom — ty, Michale, pojedź pod Kupin, a pan Zagłoba potrze do Zbrucza koło Satanowa.
— Ja? — rzecze pan Zagłoba.
— Tak jest. Waćpan człowiek przemyślny i pełen fortelów; myślałem, że chętnie podejmiesz się tej imprezy, ale jeśli nie, to czwarty oddział weźmie Kosmacz, wachmistrz.
— Weźmie, ale pod moją komendą — zawołał Zagłoba, którego nagle olśniła myśl, iż będzie wodzem osobnego oddziału. — Jeślim się pytał dlaczego, to że mi się żal było z wami rozłączać.
— Czy jeno masz waćpan eksperyencyę w rzeczach wojskowych? — spytał Wołodyjowski...
— Czy mam eksperyencyę? Jeszcze żaden bocian nie myślał o tem, aby z waści prezent ojcu i matce zrobić, gdym ja już większe podjazdy, jako ten cały jest, wodził. Wiek życia w wojsku przesłużyłem i dotądbym służył, gdyby nie to, że jak mnie raz spleśniały suchar w brzuchu stanął, to mi trzy lata siedział. Musiałem za bezoarem do Galaty jeździć, o której peregrynacyi szczegółowo waćpanom w swoim czasie opowiem, gdyż teraz pilno mi w drogę.
— Jedź więc waćpan, a wieści przed sobą puszczaj, że Chmielnicki już pobit i że książę Płoskirow już minął — rzekł pan Skrzetuski. — Ladajakiego języka nie bierz, ale gdybyś napotkał podjazdy z pod Kamieńca, to staraj się porwać takich, którzyby o Krzywonosie mogli dać wiadomości, bo ci, co ich mamy, dają relacye sprzeczne.
— Obym samego Krzywonosa napotkał, niechby mu przyszła chętka na podjazd wyjechać, zadałżebym