Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wziąłem, bo myślę sobie: poco ma w zbójeckich rękach zostawać. Przez niego i inni też mi dawali, bo mówię jegomości, że tam żaden tak kochany nie jest, jako on, i od niżowych i od czerni, chociaż w całej Rzeczpospolitej niemasz szlachcica, którenby taki kontempt dla czerni miał, jak on...
Tu Rzędzian począł głową kręcić, jakby sobie coś przypominał i czemuś się dziwił, a po chwili tak dalej mówić począł:
— Dziwny to jest człek i trzeba przyznać, że ma wcale szlachecką fantazyą. A tę pannę — to on miłuje! miłuje! mocny Boże! Jak tylko trochę ozdrowiał, przychodziła do niego Dońcówna, żeby mu to wróżyć. I wróżyła, ale nic dobrego. Bezecna to olbrzymka, z dyabłami w komitywę wchodzi... ale dziewczysko hoże. Jak się zaśmieje, to przysiągłbyś, że kobyła na łące rży. Zębiska białe pokazuje, taka mocna, że pancerz może rozedrzeć, a jak chodzi, aż się ziemia trzęsie. I widać z dopuszczenia Bożego coś sobie do mnie upatrzyła, że jej się uroda moja podobała. To, bywało, nie przejdzie koło mnie, żeby mnie za łeb, albo za rękaw nie pociągnąć, albo nie szturchnąć — i nieraz mówi: „chodź!“ A jam się bał, żeby mi czarny gdzie na osobności karku nie skręcił, bo zarazby wszystko com zebrał przepadło. Więc jej odpowiadam: „mało to masz innych!“ A ona: „udałeś mi się, chociażeś dzieciuch! udałeś mi się“. „Poszła precz, basetlo!“ To ona znów: „udałeś mi się! udałeś mi się!“
— I widziałeś wróżby?
— Widziałem, słyszałem. Dymiska jakieś, syki, piski, jakieś cienia, ażem truchlał. Ona zaś w środku stojąc, brwi czarne w kozła postawi i powtarza: „Lach