Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O dusze pieskie! kiedy tak, niechże dyabli porwą wszystko. Pójdę jeszcze z waszą książęcą mością!
— A toś mi brat! — rzekł książę.
— Niech żyje wojewoda kijowski! — zakrzyknął stary Zaćwilichowski.
— Niech żyje zgoda!
A książę zwrócił się znów do Wierszuła:
— Gdzie ruszą z Połonnego? niewiadomo?
— Podobno pod Konstantynów.
— O na Boga! to pułki Osińskiego i Koryckiego są zgubione, bo z piechotą ujść nie zdążą. Trzeba urazy zapomnieć i w pomoc im ruszyć. Na koń! na koń!
Twarz książęca zajaśniała radością, a rumieniec oblał na nowo wychudłe policzki, bo droga sławy znów stanęła przed nim otworem.