Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To się czyta po francusku — szepnęła.
— Po francusku?
I w swojej bezdennej naiwności nie mogłem jeszcze się domyślić, co to znaczy, aż sama zaczęła:
Je vous...
Nagle, schowawszy twarz w dłonie, schyliła się tak nisko, że dostrzegłem jej krótsze włoski, zafryzowane na szyi, i samą szyję. Teraz domyśliłem się wreszcie i począłem powtarzać z bijącem sercem:
— Teraz już wolno, wolno!
Podniosła się uśmiechnięta i rozpromieniona.
— I trzeba — dodała, mrugając oczyma, i jakby mi przykazując na przyszłość.
W tej chwili zawołano nas na śniadanie. Mógłbym był przy niem pozjadać noże i widelce, nic o tem nie wiedząc.


Człowiek z niczem się tak łatwo nie oswaja, jak ze szczęściem. To wszystko, co się stało, było wprost szeregiem cudów, a w dwa dni później zdawało mi się rzeczą zupełnie naturalną, że Tola jest moją narzeczoną, zdawało mi się, że tak być powinno i że mi się to należy — właśnie dlatego, że nikt jej tak nie kochał, jak ja.


Rozniosło się wreszcie po mieście, że zostałem narzeczonym — i począłem odbierać życzenia od kolegów. Jeździliśmy z Tolą i jej rodzicami za miasto, przyczem wiele osób widziało nas razem. Pamiętam