Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko zastanowić się, to i cała kultura, i cała sztuka, i cała wiedza, wszystko szło stamtąd... Weźmy ot taki renesans... Prawdziwie!... Wszyscy są, jeśli nie dziećmi, to przynajmniej wnukami Włoch...
— Tak! — odpowiedziała panna Cervi.
On zaś mówił dalej:
— Nie wiem, czym wspominał, że ja mam w Rzymie na via Margutta pracownię i od czasu, jak tu światło stało się takie ostre, tęsknię do niej... Ot, gdybyśmy tak wszyscy wyruszyli do Rzymu, toby było doskonale!... Potem pojechalibyśmy do Warszawy...
— Na to niema sposobu! — odpowiedziała ze smutnym uśmiechem panna Marynia.
Lecz on zbliżył się nagle do niej i, wziąwszy ją za ręce, począł mówić, patrząc jej z największą tkliwością w oczy.
— Jest sposób, droga pani, jest sposób! Czy się go pani nie domyśla?
A gdy pobladła ze szczęścia, przycisnął jej obie dłonie do piersi i dodał:
— Oddaj mi siebie i twoich...

1897