Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze zmiany obecnej. Milej było Świrskiemu przygotowywać narzeczeństwo, niż zostać narzeczonym — obecnie zaś myślał, iż jeśli o tyle właśnie mniej będzie miło mu zostać mężem, niż narzeczonym, to niech licho porwie taki los. Chwilami poczucie, że już jest związanym, że niema przed nim wyjścia — i że do swej łodzi życiowej musi, czy chce, czy nie chce, zabrać panią Elzenową wraz z Romulusem i Remusem, wydawała mu się wprost nieznośną. Wówczas, nie chcąc, jako człowiek lojalny, kląć pani Elzen, klął Romulusa i Remusa, ich „grassejowanie“ — ich ptasie, ciasne głowy i ptasie czaszki.
„Miałem swoje troski, ale ostatecznie byłem swobodny jak ptak i mogłem całą duszę kłaść w obrazy — mówił sobie — a teraz djabeł wie, jak będzie!“ I tu kłopoty malarskie, jakich w tej chwili doświadczał, zepsuły mu doreszty humor, jakkolwiek skierowały odrazu jego myśl w inną stronę. Pani Elzenowa i cała sprawa małżeńska poczęła się odsuwać na drugi plan, a na pierwszy występował jego obraz: „Sen i śmierć“, nad którym pracował od kilku miesięcy i do którego przywiązywał ogromną wagę, albowiem miał on być protestem przeciw ogólnie przyjętemu pojęciu śmierci. Nieraz, w rozmowach ze znajomymi sobie malarzami, Świrski oburzał się na chrześcijaństwo, które do życia i do sztuki wprowadziło jako wyobrażenie śmierci — kościotrup. Świrskiemu wydawało się to najwyższą dla niej krzywdą. Grecy wyobrażali sobie Thanatosa jako skrzydlatego genjusza i tak było słusznie. Co może być szpetniejszego i bardziej przerażającego jak kościotrup? Jeśli kto, to chrześcija-