Obok tego należy jeszcze dodać, że panna Jadwiga zawracała dla wprawy głowę kuzynkowi. W tych warunkach najczęściej mówi się o poezji.
— Czytała pani ostatnie wydanie Elego? — pytał kawaler.
— Wie pan, panie Wiktorze — odrzekła panna Jadwiga — że ja przepadam za Elim. Gdy go czytam, zdaje mi się, że słyszę jakąś muzykę i mimowolnie stosuję do siebie ów wiersz Ujejskiego:
„Leżę na obłoku,
Roztopiony w ciszę;
Łzę mam senną w oku,
Oddechu nie słyszę.
Fiołkowej woni
Otacza mnie morze;
Dłoń złożywszy w dłoni,
Lecę... płynę“...
— Ach! — przerwała nagle — gdybym go znała, jestem pewna, że byłabym w nim zakochana. Zrozumielibyśmy się z pewnością.
— Na szczęście jest żonaty! — odparł sucho pan Wiktor.
Panna Jadwiga schyliła trochę główkę, ścisnęła półuśmiechem usta, aż jej się dołki ukazały na policzkach, i spoglądając zukosa na pana Wiktora, spytała:
— Dlaczego pan mówi: na szczęście?
— Na szczęście dla tych wszystkich, dla którychby życie nie miało wówczas żadnego powabu.
To mówiąc pan Wiktor był bardzo tragiczny.
— O! pan za dużo mi przypisuje.