Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiadrowski mruknął pod nosem, że chciałby być bogdaj Jonaszem, ale nie wypowiedział tego głośno, pomyślawszy że jeśli Swirski porwie go za kołnierz i wyrzuci z liftu, jak na to koncept zasługiwał, to spadać będzie nader wysoko.
W ogrodzie pożegnał ich też zaraz i odszedł; ale obejrzawszy się, ujrzał, jak pani Elzenowa, wsparta na ramieniu Swirskiego, szeptała mu coś do ucha.
— Umawiają się o deser po śniadaniu! — pomyślał.
Ale mylił się, ona bowiem, zwracając swą wdzięczną głowę do malarza, szeptała:
— Czy Wiadrowski już wie?
— Nie — odpowiedział Swirski — spotkałem go dopiero w pociągu.
To rzekłszy, odczuł pewien niepokój na myśl, że pani Elzenowa o zaręczynach mówi już, jak o rzeczy spełnionej, i że trzeba będzie powiedzieć o nich