Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedstawiające nagie ciała, albowiem zatrzymywali się przed niemi i trącali się łokciami:
Tiens!
Regarde!
Lecz Swirski, którego to gniewało, spojrzał na zegarek i rzekł:
— Jeśli chcemy zdążyć na śniadanie, to trzeba zaraz jechać.
Poczem wziął kapelusz i wyszli. W pobliżu pracowni nie było dorożek, więc szli piechotą. Po drodze, malarz, idąc w drugą parę z Kresowiczem, zapytał:
— Cóż pańscy uczniowie?
Kresowicz zwrócił ku niemu swą nienawistną, szyderczą twarz i odrzekł:
— Moi uczniowie? A nic. Zdrowi jak ryby i dobrze im w szkockiem ubraniu. Będzie z nich pociecha — tylko nie dla mnie.
— Dlaczego?
— Dlatego, że ja od jutra odchodzę.