Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ptaki, ryby, chrząszcze, o barwach żywych, ale bardzo harmonijnych. Perfum damy zanzibarskie nie używają — a szkoda!
Ceramika nie kwitnie. Naczynia z czerwonej gliny pozbawione są wszelkich ozdób. Pierwotne narzędzia zwykłego użytku zostały zarzucone i zastąpione przez europejskie.
Obyczaje w Zanzibarze są portowe. To jedno słowo objaśnia wszystko — i daje się jakoby rozciągnąć na całą Afrykę.
Mało miałem styczności z Suahilisami, zamieszkałymi po wsiach. Mieszkańcy miasta są dosyć chciwi i dość zepsuci — w porównaniu jednak do egipskich Arabów mogą uchodzić za aniołów. Białym ludziom ulegają z musu i zapewne żywią głęboki podziw dla ich potęgi, bogactw, władzy i rozumu, ale za prawych swych panów uważają dotąd Arabów — i kto wie, czy murzyna nie boli to, że i ów pan musi dziś ulegać tym niepohamowanym białym parweniuszom, którzy przybyli z za morza na żelaznych statkach, pełnych gromów.
Arab do dziś dnia ma urok w całej Afryce, wszędzie bowiem, aż do ostatnich czasów, on był „M’buana Kuba“, t. j. „panem wielkim“, murzyni jego niewolnikami. Nie wiem, czy ci osta-