Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dają tylko wyznania chrześciańskie. Tkwi on z natury rzeczy w misyach, ale i misye, nawet tak wzorowe i ewangeliczne, jak francuskie, nie cieszą się tu znaczniejszą liczbą miejscowych owieczek. Ograniczają się one głównie do wykupywania z niewoli dzieci, często z głębi lądu pochodzących, i do wychowywania ich w zasadach ewangelii. Szerokiemu krzewieniu się chrześciaństwa staje wielce na przeszkodzie wielożeństwo, leżące w odwiecznych obyczajach murzynów — i, dziwna pozornie rzecz, bo właśnie owa wyrozumiałość religijna czarnych, która w gruncie jest obojętnością.
Swoją drogą, owa obojętność nie przeszkadza murzynowi, wyznającemu mahometanizm, uważać innych murzynów-fetyszystów za niższe istoty, przeznaczone na łup i niewolę. Ale o tem pomówię obszerniej przy opisywaniu misyi. Co do miejscowych Suahili, oczywiście uważali się oni za „wielki świat“ w stosunku do innych czarnych, których zresztą przewyższali zawsze cywilizacyą. Jest to lud pojętny i fizycznie bardzo tęgi. Rzeźbiarz napatrzyłby się tu na torsy takie, jakich napróżnoby szukał w Europie. Zwłaszcza, gdy się widzi tragarzy, niosących na drągach ogromne ciężary, gdy muskuły ich natężone wy-